Добро пожаловать незарегистрированным . Я Марцин
Izvinite, nazywają mnie sumasshedshiy, szalony Marcin
, przyjechał Ja do Was z Sibir. Słyszał, że macie tu niezła Banja i jednego zawadiakę Rysharda. Moja drużyna powiedziała mi, że tu u Was w Czeladzi umiecie się bawić, prawie tak jak u Nas w kraju Krasnojarskim. Wsiadł ja w moja Volga i wyruszył spotkać tego Raka, zmierzyć się z nim i sprawdzić się, bo jego reputatsia dotarła aż do Nas w dalekie zakątki mateczki Rossiji. Po wielu dniach ekspedycji, dotarł Ja do Dworu Saturna, który mierzyć się może z Dworami naszych Oligarchów. Pogodę macie tutaj afrykańską, w zimę ma być zimno, a nie takie byle co, założył ja bezrękawnik i po zabezpieczeniu mojego wozu przed mafiją wszedł do Pałacu. Mateczko, jakie ja tam widział cuda, ile złota i marmuru. Kazano mi zostawić moje wszystkie ubrania w sejfie i narzucić ręcznik, powiedziano mi, że tutaj wszyscy są równi, nikt nie wywyższa się fatałaszkami. Saturn, szef wszystkich szefów, doglądał całego shou i witał każdego jak brata. Wreszcie mogłem go poznać, przede mną stanął Wielki Chempion Ryshard, ze swoją świtą planował atrakcje dla swych wielbicieli. Jego twarz nie zdradzała żadnych uczuć, był skupiony i spokojny. Uśmiechnął się na mój widok, chyba po mojej uchatce po ojcu, poznał żem z Rossiji. Po chwili wezwani zostaliśmy na przygotowawczą ceremonię, którą przeprowadzić miała jego świta.


Grzanie I

Popędziłem do największej Banji, gdzie skierował mnie Boss Leshek, w ostatniej chwili udało mi się znaleźć wolne miejsce, ludu zjechało tutaj co nie miara. Do Banji wszedł Daniil, miejscowy zawadiaka, pogroził wszystkim, aby zady i giry trzymali na ręcznikach i nie gadali. On pierwszy zaczął polewać ogromny piec wodą, ktoś puścił radio i Chempion zaczął wymachiwać ręcznikiem. Jeszcze czegoś takiego nie widziałem, wywijał nim na wszystkie strony, jakby tańczył. Ręcznik układał się niebywale. U nas to tylko machają jak by dywan trzepali. Po nim do sauny weszło dwóch młodzików Ugo i Ryshard młodszy. Wiedzieli czego oczekują tubylcy, dolali do pieca kolejną porcję wody z aromatami i rozprowadzili parę, omiatając porządnie każdego, nawet na ostatnich półkach. Ich technika machania ręcznikiem również mnie powaliła, chłopaki dają radę, są zgrani i kręcili nimi jak szaleni. Dogrzali tak mocno że niektórzy zaczęli dezerterować. Miałem już chwycić za mojego kalasha aby ich zatrzymać, ale kazali mi go zostawić w sejfie. Gdy skończyła się woda do polewania pieca, młodziki zakończyły pierwsze grzanie, nie było po nich widać ani krzty zmęczenia. Silne malchiki!

Grzanie II

Przed oficjalnym rozpoczęciem przedstawienia Wielkiego Rysharda, zaproszono nas jeszcze na jedno grzanie, które miało być przedsmakiem tego co szykuje wielki Chempion. Młodszy Ryshard zapowiedziany przez swego papę, przygotował dla nas czetyrekh tury. Pierwsze dwie miały rozgrzać nasze ciała, w radiu puścili muzykę z U-boata, przypomniały mi się chwile jak z kamratami siedzieliśmy w tej puszce polując na Germańców. Job twoju mać! Dobrze że młody Chempion zaprosił Nas na zewnątrz aby się schłodzić i natrzeć solą która pachniała sosnowym lasem jak w domu. Szybko wróciliśmy do Banji gdzie panował półmrok, świeciło się niebieskie światło, a paski na czarnych ręcznikach Rysharda świeciły się i poruszały z niebywałą prędkością. Nie mogłem  zbyt długo patrzeć bo zaczynało mi się kręcić w glavie. Wymachiwał jak szalony, ręczniki wirowały raz obok siebie raz w przeciwnych kierunkach. Temperatura wciąż rosła i niektórych przerosła, Ja tam nie raz na rozgrzanym piecu w mrozy po vodce usnął, to przyzwyczajony jestem. Młodszy Ryshard jednak wyglądał tak samo pełny sił jak przed seansem, mały geroy.

Grzanie III

Przed trzecim grzaniem przed Banjią przemówili do Nas Boss i Wielki Chempion Ryshard, opowiedzieli o swych perypetiach i zaprosili na ceremoniał częstując vodką! Ryshard pieczołowicie opowiedział o aromatach przywiezionych z mych stron, oraz przedstawił nam swą historię. Rosyjski żywot. Już przy pierwszych taktach pieśni jakie towarzyszyły Chempionowi, cała sauna zaczęła śpiewać. Historia opowiadana przez naszego przyjaciela była czasem wesoła a czasem smutna, czyli jak w życiu każdego człowieka. Opowiadał o rozterkach codziennego życia, chwilach szczęścia, tragicznych wydarzeniach podczas jego służby w wojsku i szczęściu po jej zakończeniu. Zobaczyłem w końcu za co wszyscy go tak podziwiają i szanują, ilość wody jaka lądowała na piecu była szalona, w powietrzu unosiły się cudowne zapachy leśne i ziołowe a na koniec palone drewno. Ryshard zna tajnik doprowadzenia do euforii ogromnej ilości kobiet na raz, wręcz piszczały ze szczęścia podczas seansu, gdy chwycił za witki i zaczął nimi okładać obecnych i spryskiwać zimną wodą, wszyscy prosili o więcej. Niebywałe przeżycie! Biję pokłony Chempionie, tym bardziej że cały rytuał trwał chyba pół godziny. Po nim mogliśmy upiec kiełbasy nad ogniskiem aby odzyskać trochę tłuszczu straconego po tej turze.

Grzanie IV

Myślałem że pierwszy seans Chempiona był niepowtarzalny, nie wiedziałem jak się myliłem, kolejne grzanie "O czym szumi tajga" pochłonęło pół lasu brzóz i hektolitry piwa. Ryshard z pomocnikiem ponownie wylali dużą ilość wody na piec i ładnei synchronicznie rozprowadzili po saunie, tworząc klimat do atrakcji na którą wszyscy czekali... chłosty witkami. Ceremonia ciągnęła się niebywale długo. Chempion z uczniem okładali witkami i polewali piwem każdego chętnego, ustawiały się kolejki, każdy chciał poczuć specjały jakie przygotował dla nas Ryshard. Był to chyba najdłużej wyczekiwany element tej nocy, wszyscy jego wielbiciele wiedzą, że bez want brzozowych nie ma seansów Rysharda Raka. Po tym ceremoniale zastaliśmy uginające się od specjałów stoły, soljanka, tłuste wędliny, smalec, pierogi, jak u mamy. Jedliśmy w oczekiwaniu na ostatnie grzanie.

Grzanie V

Ostatnie grzanie to "Syberyjski spokój" na dobranoc. Ryshard przywitał nas rześko mimo zakończonego niedawno najdłuższego seansu o jakim słyszałem. Po rozdaniu maseczek na twarz, którą nie tylko kobity przyjęły z ochotą, rozpoczął delikatnie, mrożąc atmosferę miętą syberyjską, poczułem się jak u siebie w domu o poranku gdy na dworze sypie śnieg a ja jeszcze nie rozpaliłem w piecu, aby za chwilę rzucić na piec całą wodę i lód jaki miał ze sobą. Szybko zrobiło się male piekiełko, które Chempion łagodził maczanymi w zimnej wodzie z tajemnymi specjałami witkami. Zimne krople spadały na nas przynosząc ulgę, Ryshard nie ominął nikogo, tym razem atmosfera była bardziej wyciszająca, nie chciało się opuszczać Banji. To było cudowne zwieńczenie nocy z Chempionem Ryshardem. 

Boss Leszek, żegnał udającą się powoli do swych domostw gawiedź, wszyscy z uśmiechami na twarzach, z miękką, oczyszczoną przez sól i nawilżona przez maseczki, oraz okładaną witkami i polewaną piwem skórą. Był to nie tylko odpoczynek i regeneracja dla ciała ale i dla ducha. Mam nadzieję jeszcze spotkać Rysharda w Banji, będę rozgłaszał opowieści o tym wspaniałym Chempionie, gdy wrócę do siebie i przyślę do niego na nauki moich miejscowych rozmachiwaczy. Spasiba Leszek, spasiba Ryshard i cała ich świto! 

Спасибо и приветствовать друзей

Autor: szalony Marcin dla poprawnesaunowanie.pl

Zdjęcia: Ryszard  i Sylwia Rak www.fotorak.com.pl