Termy Rzymskie po raz kolejny zrobiły coś niesamowitego. Po kilkuletnich staraniach, udało im się sprowadzić na swój teren wyjątkowego gościa. Helmuth Haller to były Mistrz Świata Sauna WM oraz dwukrotny V-ce Mistrz Świata. Dnia 09.I.2015 ten włoski mistrz zawitał do Czeladzi. Na jego cześć Termy Rzymskie przygotowały wyjątkową noc saunową, na której był on główną atrakcją. Przeprowadził trzy piękne seanse: „Gladiator”, „Victory Passion” oraz „Mama Africa”. Sama impreza zaplanowana była z wielką pompą. Termy były tego dnia najpopularniejszym miejsce dla fanów sauny. Goszcząc u siebie osobę tak utytułowaną nie można było pozwolić sobie na żadną wpadkę organizacyjną. Było to nie łatwe zadanie, któremu jak zwykle gospodarze z Czeladzi sprostali w pełnej rozciągłości. Helmuth wnosi do sauny nie tylko mistrzowską technikę, jego seanse przepełnione są atmosferą spokoju i relaksu. Sposób w jakim przeprowadza seanse jest hipnotyzujący, nie można oderwać wzroku od ręcznika, wielu jego technik nie można spotkać u naszych SaunaMistrzów, przez co panowało wielkie skupienie na wielu twarzach, chcieliśmy wyłapać wszystkie jego ruchy i sztuczki. Niecodziennie zdarza się taka okazja.
Wspaniałym dodatkiem były seanse pozostałych SaunaMistrzów. Nie udało mi się być na wszystkich seansach, jednakże w kilku zdaniach postaram się opisać to co przeżyłem i widziałem ...
„Gladiator”
Helmuth ma bardzo dobre warunki fizyczne idealnie pasujące do seansów, w których bohaterem jest wojownik. Jego muskulatura jest nienaganna, przez co jego postać była bardzo dobrze odebrana. Przebrany za rzymskiego gladiatora naprawdę budził respekt wśród męskiej części publiczności, a zachwyt u damskiej. Muzyka do seansu była bardzo spokojna, przy niej SaunaMistrz mógł wręcz tańczyć po saunie i z wyjątkową gracją rozprowadzać powietrze.
Na piec na przemian podawana była woda z kulami lodu. Uzyskane w ten sposób ciepło Helmuth rozprowadzał wyjątkowo umiejętnie, jego technika jest iście mistrzowska. Ilość technik i jakość ich wykonania jest naprawdę fascynująca. Są one doprowadzone do perfekcji, na tym seansie nie dało się zauważyć, ani jednej wpadki, miało się wrażenie, że Heli panuje nad nimi niepodzielnie. Kilku technik do tej pory nie miałem okazji zobaczyć, dzięki niemu wiem, że SaunaMistrz to zawód, w którym w sposób nieustanny należy dążyć do doskonałości, zawsze można wymyślić i udoskonalić jakąś technikę.
„Victory Passion”
Tym razem do seansu dobrana była bardzo zmysłowa muzyka, co po raz kolejny pozwoliło nam docenić umiejętności techniczne Helmutha. Zaczęło się spokojnie, w jego rękach mały ręcznik, który na wiele ciekawych sposobów zabierał i rozprowadzał powietrze po całej saunie. Po zmianie, ręcznik się powiększył, kolejny raz dostaliśmy pokaz mistrzowskich technik. Nie wypada nie wspomnieć o tym co on z nim wyprawiał. Heli potrafi rzucać ręcznikiem w powietrze nadając mu ruch obrotowy, chwycić go w powietrzu w taki sposób, że od razu zaczyna nim machać, nie dało się zauważyć ani chwili zawahania, nie wypadł nawet na ułamek sekundy z rytmu. Jest to technika wyjątkowo efektowna. Tego typu technik ma on w swoim repertuarze wiele. Kolejna zmiana i w rękach SaunaMistrza znajduje się jeszcze większy ręcznik, naprawdę dużych rozmiarów, który w rękach Helmutha wygląda niczym zabawka. Końcówka to już dwa ręczniki, doskonałe techniki synchroniczne i asynchroniczne i to ze zmianami ruchów na wielu płaszczyznach. Ten seans był pokazem naprawdę imponujących umiejętności.
„Mama Africa”
W seansie tym Helmuth pokazał, że potrafi też wprowadzić do show trochę ruchów scenicznych. Jego przebranie było w tym seansie naprawdę dopracowane. SaunaMistrz chyba poczuł się u nas jak u siebie. Było to widać po tym, że było tu dużo więcej kontaktu z publicznością. Było straszenie gości, wołania do Matki Afryki, i tańce szamańskie. Woda na piec lała się z rogów, a seans był troszkę bardziej dynamiczny od poprzednich. Helmuth przebrany za Buszmena, przepasany płachtą w cętki jakiegoś zwierzęcia, a w rękach ręcznik w te same cętki. Bardzo fajny wizualny efekt. Ten seans był bardzo spójny i doskonale „zagrany”. Na koniec owacje na stojąco. Nie było chyba nikogo, komu ten seans się nie podobał. Było bardzo gorąco, muzyka klimatyczna, na środku prawdziwy Afrykanin, który walcząc oddaje swoimi ruchami cześć Matce Afryce.
Mimo, że Helmuth był tego dnia główną atrakcją, nie mogę przemilczeć pozostałych. To że organizacyjnie imprezy w Termach Rzymskich są dopracowane w każdym szczególe to już pisaliśmy wielokrotnie. Dodatkowo, jak to już często tu bywa, byliśmy rozpieszczani przygotowanym poczęstunkiem. Były pieczone dziki, były sałatki, mnóstwo owoców, pizza, zupa i pieczone kiełbaski na ognisku. Chyba nikt nie wyszedł z tej imprezy głodny i niezadowolony. Seanse tego dnia było niesamowite, seanse Łukasza i Zbyszka z Wrocławia oraz Ryśka Raka były idealnym dopełnieniem tego dnia.
Publiczności chyba najbardziej podobał się seans „Trattoria Wratislavia”, chłopakom udało się wszystkich wciągać w swój klimat. Było zabawnie, wszyscy sobie podśpiewywali. Łukasz i Zbyszek mają to coś, co czyni ich seanse wyjątkowymi. Pokaz kreatywności mieliśmy na seansie niespodziance. Odbył się bez muzyki a tematem przewodnim była opowiadana przez Łukasza historia o drwalu, kanapce i orle. Kto nie był niech żałuje. Niesamowite jak udało im się dograć ruchy ręcznika do odgrywanych scen. Opowieść była ze śmiesznym finałem, a seans był bardzo ciekawą odmianą. Nie wiem czy robili już coś takiego, ale ja takiej formuły do tej pory nie widziałem. Może przez przypadek narodzi się nowa tradycja i typ seansu saunowego.
No i w końcu seans Ryśka. Jego jedyny na jakim byłem tego dnia. Ale trafiłem wyjątkowo dobrze. Na wstępnie zostaliśmy poczęstowani wytrawnym winem. W saunie dowiadujemy się, że tym razem zapachy będą zupełnie wyjątkowe. „Reino” i „Aino” – prosto z Norwegii.
„Reino” to mieszanka smoły i eukaliptusa, a „Aino” to siedem fińskich owoców (pomarańcza, eukaliptus, sosna, cedr i świerk – tyle pamiętam). O ile Aino nie był zbyt intensywny, to „Reino” był bardzo ciekawy. Seans był gorący, nie wszyscy dotrzymali do końca, ale dla fanów wysokich temperatur była to jedyny taki akcent tego dnia, co bardzo ich ucieszyło. Ryśkowi w tak krótkim czasie udało się machać używając naprawdę wielu technik, miejsca w Saunie Cezara nie jest za dużo, ale dla niego było wystarczająco. Były jeden ręcznik, dwa ręczniki (kolorowe we fluorescencyjnym świetle), była technika za techniką. Wszystko to wyjątkowo sprawnie i widowiskowo. Seans mi się bardzo podobał.
Noc się zakończyła. Zostanie w naszych wspomnieniach. Atmosfera jak zawsze wspaniała. Bardzo dobry poczęstunek, fajerwerki, mistrzowskie seanse. Wspaniali SaunaMistrzowie. Wszystko to sprawia, że Termy Rzymskie są miejscem, do którego będziemy często zaglądać.
Autor: Krzysiek dla poprawnesaunowanie.pl