12 czerwca 2015 w Czeladzkich Termach Rzymskich odbyła się bardzo specyficzna noc saunowa. Została ona zatytułowana " Belgijska Noc Saunowa z Dirkiem" jej bohaterem był Dirk van Offel - 3 krotny Mistrz Świata. Jako, że Dirk zapowiedział już wcześniej, że kończy karierę zawodniczą, była to jedna z ostatnich okazji, żeby zobaczyć go w akcji. Tym bardziej na "rodzimym gruncie". W tym miejscu należało by przejść do opisania atmosfery, seansów i ogólnej opinii na temat tej imprezy. Jednak napisaliśmy wraz z przyjaciółmi z ekipy poprawnesaunowanie.pl już tyle relacji z podobnych imprez, że zacząłem myśleć nad tym jak trochę je urozmaicić. Długo nie mogłem zdecydować, jak ta relacja powinna wyglądać. Może o tym świadczyć prawie tygodniowe opóźnienie, względem nocy saunowej. Za co wszystkich przepraszam. Natchnienie spadło na mnie wczoraj wieczorem, podczas grzebania pod maską samochodu. Wpadłem na pomysł, żeby połączyć dwie pasje - motoryzacja i sanowanie. To wydaje się ciekawy pomysł, a Wy drodzy czytelnicy zostaniecie moim "królikami doświadczalnymi". Mam nadzieje, że będzie to "coś innego"
Wobec tego do rzeczy.
W Termach Rzymskich pojawiliśmy się około 18:30, aby jak to przystało na prawdziwych pasjonatów uczestniczyć w okrążeniu treningowym - czyli seansie Rysia Raka. Jak doskonale wie, każdy kierowca wyścigowy przed prawdziwym wyścigiem należy porządnie rozgrzać opony. Taki właśnie miał cel ten seans - porządne rozgrzanie.
Legenda:
- bolid, rajdówka - sauna
- kierowca - saunamistrz
- bak i silnik - piec saunowy
- paliwo - woda lub lód wraz z zapachami
- biegi - kolejne polania pieca
- okrążenia - kolejne seanse
- kierownica - ręcznik
- czas okrążenia - jak bardzo podobał mi się seans
19:15 Ryszard Rak - "Fight for Birch" Kiedy dowiedzieliśmy się, że Rysiek będzie pokazywał swój seans z Mistrzostw Polski, naszego obawy o to czy, "gumy" będą dobrze dogrzane minęły. Zaczęliśmy nawet martwić się czy, aby okrążenie rozgrzewkowe nie będzie miało większego tempa niż wyścig zasadniczy. Zasiedliśmy, ręczniki rozłożone, pasy zapięte. Nasz kierowca zwarty i gotowy. Ubrany w ciemny płaszcz i z dziwnym błyskiem w oku :) Rysiek powiedział nam, że inspiracją dla niego jest walka o tradycję, która niestety powoli znika. Dlatego musimy stoczyć tą bitwę. Na początek do baku powędrowało paliwo świerkowe. Nasz silnik jak by dostał to co lubił, bo we wnętrzu naszego bolidu zrobiło się ciepło i przyjemnie. Następne dawki paliwa to dziegć i cytrusy. Wszystkie podzespoły naszej rajdówki zostały doskonale rozgrzane i rozruszane. Szybkie proste i świetnie pokonywane zakręty to znak firmowy Ryśka. W trakcie okrążenia okazało się, że Saunamistrz ma pod czarnym płaszczem wielką strzelbę, wiec wszelkie ataki na tradycje zostały odparte i na ostatniej prostej do akcji mogły wkroczyć witki brzozowe. Po przecięciu linii mety wszyscy musieliśmy zjechać do pit stopu, ponieważ, co poniektórzy potrzebowali uzupełnić płyn dosłownie wygotowane podczas "rozgrzewki". Dobrze, że obyło się bez większych awarii, już na początku. Czas: 1.46,457 |
20:15 Dirk van Offel - "Epic Moments" Wielki początek wyścigu, to właśnie z Dirkiem za kierownicą mieliśmy stoczyć ten pełen emocji i z pewnością gorący pojedynek. Zasiedliśmy, więc wygodnie, ale mocno przypięci oczekując wielkich wrażeń. Okazało się, że Dirk wybrał auto klany N. Jego ubiór nie przypominał kierowcy rajdowego, ponieważ goły tors i czarne spodnie słabo nadają się do rajdów. Natomiast sam kierowca budził zaufanie, przywitał wszystkich i opowiedział o swoim aucie. 230KM pod maską i bezpośredni wtrysk bergamotki i paczuli w formie lodowych kul. To rozwiązanie, którego dotąd w wyścigach nie spotkałem. Dobry sprzęt audio, dzięki któremu usłyszeliśmy rzeczywiście epicką muzykę, nadającą podniosłości całemu okrążeniu. Ruszyliśmy 1,2 bieg. Spokojnie, ale bardzo dobrze technicznie. Kolejna dawka paliwa i przyspieszamy, kilka szybkich zakrętów i szykana. Okazało się, że nadmuchy w naszym aucie są nadzwyczaj wydajne i na każde skinienie kierowcy dozują spore dawki ciepłego powietrza. Jak na pierwsze kółko całkiem niezłe tempo, bajeczna technika i świetne wyczucie auta. Zjeżdżamy do pit-stopu przy gromkich oklaskach, by schłodzić hamulce i uzupełnić płyny. Czas: 1.52,717 |
![]() |
![]() |
21:00 Seans niespodzianka Początek drugiego okrążenia to nerwowe oczekiwanie na to, kto zasiądzie za kierownicą naszego bolidu. Wszyscy zwarci i gotowi, a kierowcy nie widać. Aż tu nagle, ku zaskoczeniu ogółu okazuje się, że kierowców jest dwóch i do tego nieletnich (czy to jest zgodne z regulaminem?). Za kierownicą zasiedli - Hugo oraz Rysio Junior. Mimo, że chłopacy reprezentowali jedną stajnie, ich kombinezony znacząco się różniły. Rysio miał biały, natomiast Hugo czarny. Publiczność już po krótkiej chwili, orientuje się, że nie ma do czynienia z debiutantami. Pierwszy za kierownicą siada Rysio. Zaczyna spokojnie, jakby chcą wyczuć tor. Biegi wrzucane są z gracją, a kierownica prowadzona oburącz. Tylko momentami Rysio pozwala sobie na pewną nonszalancję prowadzenia jedną ręką. Jak na konwencje wyścigu 24 Le Mans przystało, kierowcy się zmieniali, a nawet przez moment, prowadzili bolid na cztery ręce. Ostatnie zakręty należały już tylko do Huga, który dzięki świetnie dogranym oponą, finiszował w fenomenalnym tempie. Niestety młode pokolenie kierowców, postanowiło zataić nowinki technologiczne, przed publicznością, i dodatki do paliwa pozostały ich słodką tajemnicą.
Czas: timekeeper będąc pod wrażeniem dwóch młodych kierowców, zapomniał o włączeniu stopera :)... |
22:00 Dirk van Offel - "Shamanic Dream" Na czwartym okrążeniu za kierownicę znowu wsiada Dirk. Tym razem jego ubiór ma już rajdowy kolor. Tzn jego spodnie były białe. Na tym okrążeniu, już na początku był ogień. Pierwszy bieg i Dirk ładuje do baku płonącą lodową kulę. Silnik jakby dostał kopa i wydał z siebie bardzo interesujący zapach cytrusów. Dirk na początku rozważnie i spokojnie, dopieszczając technicznie każdego kibica. Po wlaniu do baku wody z dodatkiem rozmarynu z kanistrów o bardzo nietypowym kształcie zwierzęcych rogów, silnik wkręca się na wysokie obroty. Sam kierowca wrzuca 3 i zaraz 4 bieg, i dwoma rekami chwyta kierownicę. Idzie mu to niezwykle sprawnie, publiczność jest zachwycona. Jego ruchy zgodne z muzyką wypełniającą samochód, a były to rytmy dobrze oddające podniosłość chwili. Kto by pomyślał, że można prowadzić auto w rytm muzyki i to tak doskonale. 5 i 6 bieg to już formalność. W baku wawrzyn w formie lodu. Najlepszy czas okrążenia zapewniony. Publiczność wiwatuje na ostatniej prostej.
Czas: 1.46,056 |
![]() |
![]() |
00:00 Dirk van Offel - "Gregorian" Przedostanie okrążenie, czyli emocje rosną. Wszystkich powoli dopada zmęczenie, bo wyścig jest wymagający. Nikt się jednak nie poddaje i w rajdowce pojawia się komplet załogi. Czekamy na kierowcę. Oto on w pelerynie i złotej masce z jakimś dziwnym sprzętem w ręce (to chyba kadzidło... ale po co kadzidło w wyścigówce?). Czy to Dirk, a może Stig? Nie wiemy, gdyż ukrywa swoją tożsamość w złotym kasku... Zasiada za kierownicą, my tracimy pewność siebie. Najpierw kilka ruchów owym dziwnym sprzętem, a w rajdowce roztacza się przyjemny zapach. Toczymy się po pit-line, z głośników "Gregorianie". Wiem, że Stig z programu Top Gear prowadził do różnej muzyki, ale to już chyba przesada. No nic zobaczymy jak będzie dalej... 1 i 2 bieg w formie lodowych kul to krwista pomarańcza. Pierwsze zakręty spokojnie, z jedną ręką na kierownicy i delikatną nonszalancją. Nie budziło to zaufania. Ale to co stało się w drugiej części toru po wrzuceniu 3 i 4 biegu to już mistrzostwo kierownicy. Dwie ręce w użyciu, tempo wzrosło. Z silnika dochodzi nas zapach "wintergreen". Jakaś specjalna mieszanka paliwowa, która daje silnikowi niezłego kopa. Sam kierowca wznosił się na wyżyny swoich umiejętności. Każdy ruch kierownicy był perfekcyjny. Każdy zakręt pokonany idealnie. 5 i 6 bieg to już mięta pieprzowa, by nieco ochłodzić rozgrzane do czerwoności podzespoły. Prosta startu-mety to gaz do dechy i fantastyczny finisz. Niezwykłe przeżycie z mnichem w złotej masce za kierownicą. Czas: 1.44,657 |
01:00 Dirk van Offel - "Magica" Ostatnie kółko, ostatnia szansa na obniżenie już wyśrubowanego czasu. Ciężko sobie wyobrazić, aby mogło być szybciej i lepiej. Jak zwykle ostatni wsiada kierowca. Czekamy na Dirka, na torze jest już ciemno, nasza rajdówka nie ma wewnętrznego oświetlenia. Siedzimy w ciemnościach. Drzwi się otwierają, wchodzi postać łudząco przypominająca Gandalfa z sagi "Władca pierścienia" - staruszek z długą siwą brodą i laską. To już gruba przesada, najpierw mnich, a teraz staruszek zamiast naszego Mistrza kierownicy. W głośników muzyka z wcześniej wymienionego filmu. Jedyne co rozświetla nasze auto to światełko na końcu laski naszego kierowcy. Czy to ono będzie wskazywało nam optymalną drogę na torze? Może to będzie magiczny przejazd? Po podaniu pierwszej dawki paliwa, nasz silnik zabulgotał nisko. Tym razem siedzimy chyba w V8, a ten "staruszek" całkiem nieźle sobie z nim poczyna. Najpierw jedna ręka na kierownicy, kilka bardzo ładnie pokonywanych zakrętów i szykan. 3 i 4 bieg to już prawdziwy ogień z poczwórnego wydechu naszego auta. "Gandalf" naprawdę świetnie czuje auto, dwie ręce na kierownicy poruszają się z niesamowitą gracją, do tego wydajnie i w rytm muzyki płynącej z głośników. Nas bolid ma chyba dodatkową tubę basową :) Czerwono pole osiągamy bardzo szybko. Ostanie zakręty i wbijamy 5, a potem 6 bieg. Tempo jest wyśrubowane do granic wytrzymałości. Kierowca stara się, aby każdy kibic był zadowolony i odpowiednio rozgrzany emocjami. Co niektórzy muszą wcześniej zjechać do boksów, bo ich maszyny nie wytrzymują tempa. Jak pokazywały międzyczasy pierwszego i drugiego sektora toru, mamy szansę na rekordowy czas. Tak też się dzieje. Wpadamy na metę z najlepszym czasem, tego wieczoru. Publiczność jest zachwycona. Kierowca odbiera zasłużone gratulacje, a my musimy szybko udać się do boksów wy schłodzić przegrzane podzespoły i uzupełnić płyny. Świetny przejazd !!
Czas: 1.42,521 |
![]() |
Niestety, ale nasz pasjonujący wyścig szybko się skończył. Oczywiście podczas jego trwania, cała publiczności została dopieszczona przez jego organizatorów. Było pieczenie kiełbasek, rzymska uczta, pokaz fajerwerków i wiele innych atrakcji.
Z przykrością stwierdzam, że seanse były mocno podobne do siebie, ale na pewno na najwyższym poziomie technicznym. Zbrodnią było by powiedzieć coś złego o ich wykonaniu przez Dirka. Natomiast nasi Polscy Saunamistrzowie przyzwyczajają nas do trochę innych standardów. Dirk bardzo dba o uczestników, stara się, aby byli zadowoleni. Za to należą się mu wielkie pokłony.
Ciekawy jestem jak podoba się wam relacja z tak nietypowej formie. Zachęcam do wypowiedzenia się. Jeśli będziecie chcieli mam jeszcze w zanadrzu kilka pomysłów. Myślę, że jeszcze lepszych od tego "motoryzacyjnego". Przyszły one do głowy dopiero w trakcie pisania tej relacji.
Czekam na wasze opinie na Facebooku i w komentarzach :)
Autor: Odi dla poprawnesaunowanie.pl