Od ostatniego Śląskiego Spotkania Saunowiczów minęło prawie osiem miesięcy. Długo musieliśmy czekać na zaproszenie Dawida Wąsowicza na jego autorską imprezę sygnowaną numerem IV. Doczekaliśmy się. Spragnieni wrażeń, dnia 21.03.2015 zjawiliśmy się w nowym dla nas ośrodku, mieszczącym się w Gliwicach na Jasnej 31. Po zamknięciu obiektu dla jego zwykłych użytkowników, otwarto go dla kilkudziesięcioosobowej grupy sauna maniaków. Impreza trwała w godzinach 21:00 - 03:00. W planie imprezy było wiele niezapomnianych seansów, posiłek w restauracji, oraz cały czas donoszone owoce na obiekcie saunowym. Dla chętnych dostępna była sól i cukier do pilingów w saunach parowych. Sam obiekt położony jest blisko centrum Gliwic. Część saunowa mieści się w obiekcie z wieloma atrakcjami takimi jak basen, siłownia, ścianka wspinaczkowa, tenis, fitness - jest ona tu raczej dodatkiem, a nie celem samym w sobie. Nie mniej jednak, co nas ucieszyło, nie zabrania się tu poprawnego saunowania, co dla wielu jest bardzo istotne. Dla nas najważniejsze było to, że Dawidowi po nadludzkim wysiłku udało się dograć wszystkie sprawy i sprawić, aby IV Śląskie Spotkanie Saunowiczów w końcu się odbyło. Jeśli chodzi o seanse to porządek imprezy był następujący:
![]() |
Marcin Radecki: "Tropiciel - Rytuał Świętego Kręgu" Aromat: czekolada,kawa,migdały Muzyka: Apocalyptica Tego dnia po raz pierwszy miałem okazję uczestniczyć w seansie Marcina, na co dzień macha w Hotelu Senator w Starachowicach, gdzie wszystkimi siłami stara się przekonywać ludzi do kultury poprawnego saunowania. Jeśli w swojej pracy wykorzystuje takie seanse, to jestem przekonany, że o kulturę saunowania w tamtym rejonie nie musimy się obawiać. Ludzie zrobią wszystko i dostosują się do każdych zasad, byle tylko mieć okazję brać w nich udział. Seans pozwolił nam cofnąć się 500 lat przed odkryciem Ameryki. Naszym przewodnikiem był szaman, mieszkaniec tamtych terenów. Okazało się, że już wtedy za wyraz gościnności uznawano relaks i odpoczynek przy wysokich temperaturach. Seans był wyposażony we wszystko to co mieć powinien: historia w tle, świetne przebrania i charakteryzacja. Dodatkowo super umiejętności Marcina. Nie mogę nie wspomnieć o technice zwanej "Tajfunem", wykonuje się ją dwoma zszytymi za rogi ręcznikami. W połączeniu z odpowiednimi ruchami dają one super widowiskową technikę, podczas jej wykonania wszystkim zaparło dech w piersiach. To była chyba jedyna taka chwila tego dnia. |
Dawid Wąsowicz: "Syn Odyna"
Aromat: Kosodrzewina
Muzyka: Fever Rey "If I had a heart" - myzuka z serialu Wikingowie.
Seans to opowieść o władcy wikingów o imieniu Ragnar Lothbrok. Półlegendarny król, który swoimi czynami wywalczył sobie niemalże boską sławę. Jako jeden z niewielu wylądował ze swą armią wikingów w Paryżu, gdzie był uprzejmy, zwyczajem wikingów łupić, gwałcić i mordować do woli. Wersja przedstawiona przez Dawida nie była tak brzemienna w skutki. Była to opowieść o jednej z jego wielu bitew. Gdzie osaczony przez tabuny wrogów, wyczerpany z ostatków sił, bronił się już tylko ręcznikiem, chcąc desperacko pokonać ich przy pomocy bitewnego gorąca. Do pokonanego przez wrogów, leżącego na polu bitwy niemalże bez życia, odezwał się jego Ojciec słowami "Get up and Fight", to była przełomowa chwila, odtąd wstąpiło w niego drugie życie. A dla wszystkich obecnych nieopisane piekło. Na piec poleciało wszystko co tylko się dało, kule lodu, woda, co było pod ręką. Ręczniki fruwały dookoła, rączki w gorę i piekło na skórę. Wrogowie wykończeni, a armia wikingów z uśmiechami na ustach wychodzi z kolejnej bitwy zwycięsko. Był to bardzo ciekawy i klimatyczny seans.
![]() |
Mirela Kazuś-Barańska: "Wyznania Gejszy" Aromat: Zielona herbata, wiśnia. Mirela zaskoczyła chyba wszystkich tego dnia. Ilość pracy włożonej w przygotowania do seansu była chyba rekordowa. Specjalna fryzura na tą okazję, nie znam się, ale samemu to się tego chyba upichcić w domu nie da. Pewnie bez fryzjerki się nie obyło. Makijaż wypisz wymaluj a'la Gejsza. No i oczywiście kimono jak z kraju kwitnącej wiśni. Każdy element przemyślany i dobrany z wyjątkową starannością. Całość zapierała dech w piersiach. Jeśli chodzi o seans, to moim zdaniem jest to najlepszy seans Mireli, na którym byłem. Wszystko mi się podobało. Klimat przez nią stworzony, akcenty humorystyczne, no i jej znak rozpoznawczy - elementy imprezowe. Przyznam się, że nie pamiętam zbyt dużo z wykonywanych technik i poziomu ciepła w saunie. Wypadałoby jeszcze raz to przeżyć i zachować się jakoś bardziej profesjonalnie rejestrując tego typu fakty. Tym razem się nie udało, uśmiałem się i bawiłem z naszą Gejszą tak dobrze, że moja relacja na tym ucierpi. I na tym zakończę. Zainteresowanych odsyłam do Mirelli, jestem przekonany, że jak się Ją ładnie poprosi to może ten seans jeszcze powtórzy. |
![]() |
Dawid Wąsowicz: "Świt 2080" Aromat: Trawa War. War never changes... Kolejny raz sprawy w swoje ręce bierze gospodarz imprezy. Poważny seans, poważna historia, poważna gra aktorska, poważne przedstawienie - tylko Ci ludzie jacyś tacy niepoważni. Ze Świtu 2080 zrobili Świr 2080, zamiast podniosłej atmosfery, atmosfery post apokaliptycznej grozy, klimat sielski obfitujący w krotochwile. Żeby nie być gołosłownym anegdota rozpisana na role: Saunowicz nr1: 'Żarcik' Saunowicz nr2: Baaaaam, i wesoły komentarz - "już tylko 32 osoby :)" Wszyscy Saunowicze: Wybuch śmiechu, post apokaliptyczny klimat szlag trafił. Saunamistrz stara się zachować powagę - bez powodzenia. Postępowanie karygodne. Karą będzie wysoka temperatura. Skruszeni poddajemy się bez walki. Sprawy nabierają tempa, woda na piec leje się z kanistra, techniki zgrane z muzyką, temperatura rośnie, rączki w górę i piekło na skórę. Seans naprawdę mistrzowski, wszyscy byliśmy dogrzani i wyjątkowo zadowoleni. Wszystko udało się bezbłędnie a ręczniki zgrane były idealnie do każdego dźwięku. Wielki podziw za wytrzymałość i takie tempo w tak wysokiej temperaturze. |
![]() |
Zbyszek Jończyk: "Gregorian" Aromat: Amol
Mam tę przyjemność, że znam się już ze Zbyszkiem dosyć długo, jednak jeszcze nigdy nie miałem okazji być na jego seansie. Okazało się, że był to mój wielki błąd. Zbyszek pokazał się z bardzo dobrej strony. Wszyscy, którzy go znają, wiedzą, że jest to osoba obdarzona wyjątkowym poczuciem humoru. Na szczęście podczas seansu, ta jego cecha też była uwydatniona. Habit szyty na miarę, wyglądał na nim tak, że miało się wrażenie, że przed nami stoi braciszek Tuck z Robin Hooda. Muzyka klasztorna z super coverem Metallica - Nothing else matters. A do tego wszystkiego, doskonałe wyczucie pieca i dawkowanie ciepła. Zaczęło się bez ceregieli, a skończyło na naprawdę wysokiej temperaturze. Powstałe ciepło zostało w profesjonalny sposób rozprowadzone, przy użyciu wielu bardzo dobrze wykonanych technik. Dla rozluźniania atmosfery, żarty i krotochwile to tu, to tam rzucane przez Zbyszka. Był to bardzo udany seans, na którym wszyscy doskonale się bawili. Nie mogę się doczekać kolejnego. |
Przemek: "Seans niespodzianka"
Aromat: Świątynia ognia
Saunamistrz co to ręcznikiem machać nie potrafi - przynajmniej takimi słowami, żartobliwie przedstawił sam siebie Przemek. Kiepsko mu to niepotrafienie wychodziło, bo seans, był idealnie wykonany. Tym bardziej, że wpasował się w klimat imprezy w sposób perfekcyjny. Godzina już bardzo późna, wszyscy zmęczeni, a tu ze snu wybudza nas Rock and Roll. Nóżki same rwały się do tańca. Zbyszek za przeszklonymi drzwiami dokazywał w najlepsze, Przemek w saunie grzał i machał, ręczniki wirują w powietrzu, nikogo nie omijają gorące podmuchy. Była to bardzo solidna dawka pracy Saunamistrzowskiej, dobrego humoru i imprezowej muzyki. Seans bardzo mi się podobał i pozwolił po raz kolejny potwierdzić to, że w naszym kraju zawód Saunamistrza ma się dobrze. Do tej pory nie byłem na jego seansie, a tu po raz kolejny pozytywne zaskoczenie. Seans tak się wszystkim udzielił, że po jego zakończeniu, już przed sauną wielu tanecznym krokiem poruszało się po obiekcie.
Dawid, Mirela, Paweł, Marek: "Czyn społeczny"
Dla odważnych, seans na dobicie, machał kto mógł, uczestniczył, kto odważny, seans kończy się po wyczerpaniu sił, Saunamistrzów lub Sauna maniaków. Tym razem Saunamistrzowie przegrali. Było tak gorąco jak na tą małą saunę, że nie sposób było dalej machać. Dla fanów wysokich temperatur opcja nie do pominięcia. Na tym seansie, nikt nie mógł narzekać na niską temperaturę. Idealne zakończenie idealnej imprezy saunowej.
I tak zakończyło się IV Śląskie Spotkanie Saunowiczów. Impreza wyjątkowa pod wieloma względami, wyróżnia ją specyficzna atmosfera stworzona przez Dawida Wąsowicza i przybyłych gości, gdzie większość to dobrze się już znający stali bywalcy, choć nie brakowało nowych twarzy. Była to impreza o troszkę luźniejszym formacie. Nie ma dużego nacisku na konwenanse. Natomiast duży nacisk jest na to, by goście czuli się swobodnie i mieli poczucie, że wszystko tu jest dla nich. Wyczuwalny jest brak zakazów i nakazów. Impreza jest w sprawdzonym gronie. Mam wrażenie, że na takich warunkach, moglibyśmy mieć spotkanie saunowe w piwnicy, byle by tylko był tam piec i Saunamistrzowie, którzy tak profesjonalnie i "ciepło" o nas dbają. Już teraz poprawnesaunowanie.pl nie może się doczekać V Śląskiego Spotkania Saunowiczów. Potrzebne nam tylko miejsce i czas, a na pewno nas tam nie zabraknie.
Autor: Krzysiek dla poprawnesaunowanie.pl
Zdjęcia: Mariusz Górski