Wizyta w Warszawskiej Łaźni 

 

 

        Poprawnesaunowanie.pl miało niedawno okazję odwiedzić warszawski Klub Łaźnia. Chciałbym się podzielić z wami moją opinią i wrażeniami z tej wizyty.

Pomimo częstych wizyt w naszej stolicy, jakoś nigdy nie było motywacji do odwiedzenia tego saunarium, dopiero znajomość z Saunamistrzem Przemkiem i jego zaproszenie podziałały i pojawiłem się tam przy najbliższej okazji. Ponieważ miałem już przyjemność uczestniczyć w seansach organizowanych przez Przemka o ich jakość byłem spokojny. Bardziej ciekawiła mnie sama „Łaźnia” i jej klimat, Jako jedno z niewielu miejsc w Warszawie, gdzie można uczestniczyć w aufgusach, oraz gdzie promowane jest poprawne saunowanie.  Pojawiłem się na miejscu kilkanaście minut przed pierwszym planowanym naparzaniem. Dostałem „zegarek” do szafki i udałem się do szatni. Nie jest ona ogromna, ale w zupełności wystarczająca, szafki jak zwykle mogły by być większe, zwłaszcza na okres zimowy, kiedy to mamy więcej ubrań. Obok szatni łazienka z dwoma natryskami i przechodzimy do samego saunarium. Może nie będę go opisywał, bo opis samego klubu znajdziecie na naszej stronie w zakładce „Obiekty”. W wielkim skrócie: 2 sauny suche, sauna parowa, grota inhalacyjna, wypoczywalnia, natryski, bicze wodne i basenik z zimną wodą. Z tego co zauważyłem każdy nowy gość jest oprowadzany po obiekcie i szczegółowo instruowany o zasadach panujących na terenie obiektu. W saunie jak najbardziej musi to być poprawne saunowanie, po samym obiekcie obowiązkowo poruszamy się okryci ręcznikiem lub prześcieradłem.

......Kontynuacja

Ale do rzeczy, już po kilku chwilach od wejścia do strefy saunowej, można się zorientować, że bywa tutaj pewna „stała obsada” klientów, większość z nich się zna i z niecierpliwością wyczekuje na pierwszy seans. Atmosfera jest bardzo przyjacielska i nie czułem się tam obco, co zdarza się niekiedy w małych obiektach. Klienci sami dbają o porządek i kulturę. Nadszedł czas na pierwszy seans. Saunamajster Przemek zaprosił wszystkich do sauny. Dodam tylko, że sauna jest bardzo mała, jak na „saunę seansową”. Zająłem miejsce na najwyższej półce, w saunie nie było ciasno, miejsca mieliśmy pod dostatkiem. Przemek zamknął drzwi i rozpoczął od przedstawienia się i przypomnienia zasad poprawnego saunowania i poprawnego schładzania się po seansie. Po prostu wzorowo. Chyba jeszcze nigdy nie słyszałem tej formuły, aż tak dopieszczonej.  Na piecu wylądował przyjemny zapach mięty i eukaliptusa, a z głośników popłynęła muzyka symfoniczna. „Nad pięknym modrym Dunajem” i „Marsz Radeckiego”, w saunie zapytacie ? A tak bo to bardzo trafny wybór. Co tylko potwierdziło moje wcześniejsze zdanie, że Przemek świetnie i nietypowo dobiera muzykę do seansów. Mistrz, bardzo dokładnie dozował wodę polewaną na kamienie i delikatnie aczkolwiek zdecydowanie rozprowadzał ciepło w saunie. Co zasługuje na uwagę i uznanie, to fakt, że muzyka w saunie nie jest tylko dodatkiem do pracy mistrza, a doskonałym jego uzupełnieniem. Przemek fantastycznie się z nią zgrywa, co tworzy niepowtarzalny klimat. Techniki i narzędzia używane podczas seansu są rozmaite. Ręczniki, wachlarz, małe wachlarze (pieszczotliwie zwane przez saunowiczy „szperaczami”), każde z tych narządzi z gracją porusza się po małej saunie, świetnie rozprowadzając ciepło. Tempo w saunie stale rosło, by pod koniec znowu delikatnie saunujących wyciszyć. Bardzo udany pierwszy seans. Po seansie gromkie brawa i wszyscy udają się pod natryski, w celu schłodzenia. Po seansie szybko pada propozycja od stałych bywalców, aby jeszcze się dogrzać w mniejszej saunie. Na zaproszenie Przemka udaję się razem z nimi. Klimat panujący w małej saunie jest zupełnie inny, niż podczas seansów. Przemek odpoczywa, a inni saunowicze polewają malutki piec delikatnie wodą, w saunie prowadzone są rozmowy i wszyscy świetnie się bawią. Bardzo mi odpowiadają takie zasady, można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy podczas takiego „dogrzewania”. Uczestnicy kolejno, w miarę dogrzewania organizmu opuszczają saunę. Trzeba przyznać, że i w Łaźni znajdują się maniacy ciepła J.

Pomiędzy seansami chętnie korzystają z innych saun, pozostali toczą rozmowy lub też relaksują się w wypoczywalni. Mnie osobiście nie przypadła ona do gustu, ponieważ włącza się w niej jakaś wentylacja, która niesamowicie przeszkadzała mi w relaksie.

Kolejny seans odbywał się na identycznych zasadach, po zaproszeniu przez Przemka do sauny zajęliśmy miejsca, tym razem środkowa półka (na poprzednim seansie poparzenia słoneczne dały o sobie znać…) w saunie tym razem zdecydowanie więcej ludzi. Nadal jednak całkiem komfortowo. Zasady poprawnego saunowania przypomniane, woda na piec, a z głośników Jean Michel Jare. Jak dla mnie znowu na ogromny plus wybór muzyki. Super zgranie z elektronicznymi rytmami Saunamistrza. Dodać muszę w tym miejscu, że w saunie bardzo często prowadzone są, krótkie konwersacje z Saunamajstrem, a właściwie próby takiej konwersacji. Przemek bardzo szybko ucinał wszelkie zaczepki. Jednak nie chodzi o to, że w czymkolwiek to przeszkadza. Ja uwielbiam inteligentne i trafne komentarze, a jeszcze bardziej cięte riposty. W razie czego Przemek szybko uspokaja niepokornego saunowicza kilkoma mocniejszymi machnięciami. Podsumowując, panuje super atmosfera, mnie ona przypadła bardzo do gustu. Po seansie zasłużone brawa i czas na schładzanie. Przed kolejnym seansem, krótkie pogawędki z saunowiczami i samym Przemkiem.

Rozpoczynamy trzecie naparzanie. Na piecu wylądowała woda z dodatkiem porzeczki z pieprzem, a z głośników „Byłaś serca biciem” i „Czarny Alibaba”. Uczestnicy oczarowani muzyką, ja zaskoczony wyborem, ale i to udźwignął Przemek. Zmienne tempo i ta niespotykana technika, o której może teraz słówko. Przemek jak już wspomniałem wcześniej, ma doskonały gust i wyczucie jeśli chodzi o dobór muzyki (ale wiadomo, to subiektywne odczucia). Do tego świetnie czuje saunę, technika z użyciem dwóch ręczników w tak małej saunie, nie może umknąć uwadze. Koordynacja jest super, zgranie z muzyką również wzorowe. Przemek, może nie jest idealny pod względem technicznym, ale nadrabia to niesamowicie płynnym stylem poruszania się w saunie, nie przesadza z bajerami, a daje saunowiczom to po co przyszli do sauny, czyli ciepło i dobrą zabawę. To właśnie w nim cenię i lubię. Uważam, że jest w ścisłej czołówce jeśli chodzi o Mistrzów sauny w Polsce.  Sam seans podobnie jak poprzednie, bardzo udany, dużo technik, ciepło. Co tu dużo pisać, doskonale.  Po seansie schładzanie i odpoczynek w łaźni parowej.

Czwarty i ostatni seans podobnie jak wcześniejsze, punktualnie, z przypomnieniem zasad poprawnego saunowania, bez zbędnych bajerów i z masą dopracowanych ruchów i użytych technik. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Przemkowi sprawia to ogromną frajdę i satysfakcję. Na piecu ląduje zapach o nazwie „Pasjonujący kwiat”, a z głośników płynie muzyka z filmu: „August Rush”. Nie wspomniałem jeszcze o jednym fakcie, Saunamistrz świetnie operuje wachlarzem, chyba najlepiej z dotychczas obserwowanych przeze mnie Mistrzów sauny. Bardzo skrupulatnie rozprowadza ciepło nie zapominając o żadnym z uczestników naparzania. Kieruje podmuchy bardzo dokładnie. Używane przez niego „szperacze” jeszcze intensyfikują doznania. Ten ostatni seans zdecydowanie należał do najlepszych. Fajna muzyka, szybkie tempo, wysoka temperatura i Przemek  w swoim żywiole dopingowany przez widzów, dał z siebie wszystko i przy wielkim aplauzie już mocno przerzedzonej publiczności zakończył seans.

Już przed seansem zdradziłem uczestnikom, kim jestem i że mój opis znajdzie się na stronie. Rozpaliło to ciekawość stałych bywalców i po ostatnim seansie zostałem zaproszony do mniejszej sauny na „dogrzanie”. Gdzie, jak już wcześniej opisywałem panuje bardziej luźna atmosfera i mogliśmy w spokoju porozmawiać o innych ośrodkach saunowych i choćby działalności Polskiego Towarzystwa Saunowego. Mam nadzieję, że udało się zachęcić bywalców „Klubu Łaźnia” do odwiedzania naszej strony, a może w przyszłości do wstąpienia w szeregi PTS.

Teraz z dziennikarskiego obowiązku jeszcze trochę dziegciu do tej beczki miodu. Seanse były super, atmosfera ośrodka super, ale to zasługa klientów, obsługi no i oczywiście Przemka. Sam ośrodek jednak prosi się już o odnowienie, a może też o dołożenie kilku atrakcji, np. maszyny do lodu, czy kubła z zimną wodą. 

Reasumując mój przydługi opis zdecydowanie polecam ośrodek „Klub Łaźnia” w Warszawie, jako ośrodek propagujący poprawne saunowanie i taki, w którym nie będziecie się nudzić, a wyjdziecie usatysfakcjonowani. Jednak polecam go tylko we wtorki, czwartki i niedziele od 18 do 22 czyli podczas obecności tam Saunamajstrów Przemka i Maćka.

Jeszcze raz dziękuję bardzo za serdeczne przyjęcie i zaproszenie.  

Autor: Odi dla poprawnesaunowanie.pl 

Chcecie siędowiedzieć więcej o klubie Łaźnia? Zapraszamy na forum Polskiego Towarzystwa Saunowego - ŁAŹNIA